Rytuały i kręgowa moc w filmach o kobiecych przyjaźniach.
Każda jest inna. Jedna rozwiedziona, druga zamężna, trzecia owdowiała, czwarta panna. Jedna ma dzieci i jest im oddana, druga zmęczona potomstwem, trzecia ich mieć nie może i cierpi z tego powodu, czwarta skupiona jest na sobie i nie planuje tego zmieniać. Jedna zajmuje się domem, druga korzystając z pieniędzy rodziców zwiedza świat, trzecia prowadzi własny biznes, czwarta pracuje na etacie. Są w podobnym lub różnym wieku.
Każda jest inna. Uwielbiam od zawsze oglądać filmy o kobiecej przyjaźni. A najbardziej o przyjaźni łączącej nie dwie, a trzy czy cztery kobiety. Może z tego powodu, że zbyt często doświadczyłam pewnej rywalizacji w takich większych relacjach? Tęskno mi ciągle do grupy przyjaciółek, które – pomimo dzielących je różnic – potrafią się wspierać i tak cudownie uzupełniać.
Każda jest inna. Spotykają się mniej lub bardziej regularnie. W Słodkich magnoliach raz w tygodniu u innej na drinka (no ok, kilku). Rozmawiają o swoich problemach, wyzwaniach, sukcesach, marzeniach. Nie oceniają się. I chociaż dochodzi między nimi do nieporozumień, to potrafią rozmawiać. W Gotowych na wszystko mieszkają po sąsiedzku na ulicy ozdobionej piękną wisterią i – choć czasem ze sobą rywalizują – w naprawdę ważnych kwestiach mogą na siebie liczyć pomimo różnic je dzielących. Urzeka mnie w tym filmie możliwość wpadania do sąsiadki na spontaniczną kawę. W Czarownicach w Eastwick trzy rozwódki połączone marzeniem o mężczyźnie życia odkrywają tkwiące w nich moce. Do tej pory mam w głowie i sercu galerię Alexandry w małym, klimatycznym domku i spotkania przyjaciółek w jego scenerii. W Rozważnych i romantycznych. Klubie książkowym Jane Austen są połączone miłością do dzieł tworzącej na początku XIX wieku pisarki i rozmowy o kolejnych książkach stają się pretekstem do rozmów o życiu i o nich samych. Literatura bardzo pomaga w mówieniu o sobie i odkrywaniu siebie. W Seksie w wielkim mieście spotykają się raz w tygodniu na śniadaniu, co jest ich swoistym rytuałem podtrzymującym przyjaźń w życiu pełnym tempa. Jak się chce, to sposoby się znajdą. Zadaję sobie pytanie, jak to jest, że w Nowym Jorku można się umawiać na cotygodniowe śniadania, a w małym – czy większym - miasteczku tak jesteśmy zabiegane, że nie znajdujemy na to czasu. W Stalowych magnoliach z kolei sześć kobiet spotyka się regularnie u fryzjera i te ich spotkania stanowią podwaliny cudownej przyjaźni. Motyw kobiecych rozmów u fryzjera, u kosmetyczki czy w spa też jest motywem dającym nadzieję, że można znaleźć okazję, jeśli się jej szuka. Lejdis to przyjaciółki z dzieciństwa, które wiedzą, czego chcą, na co się nie godzą. Ich rytuał organizowania Sylwestra w środku lata jest dla mnie – Mentorki Rytuałów Dobrostanu – mistrzostwem świata.
Każda jest inna. Ale wcale nie chodzi o wyszukiwanie tych różnic. Nie chodzi o wynajdywanie inności. Wręcz przeciwnie. Chodzi o spotkanie się w miejscu, które jest tym, co łączy. A łączą nas emocje. I wcale doświadczenia wywołujące owe emocje nie muszą być takie same. Nie ma zresztą takiej możliwości. Istotą jest tu poczucie wspólnoty, bycie dostrzeżoną, a także miłość. Miłość siostrzana. To właśnie dostrzegam w filmach o kobiecej przyjaźni. I kilku kobietach, które potrafią znajdować dla siebie regularnie czas. Które potrafią wytworzyć swój własny rytuał. To może być wspólne jedzenie, jak w Słodkich magnoliach, Seksie w wielkim mieście, Gotowych na wszystko, Czarownicah z Eastwick, Lejdis, wizyta u fryzjera (na przykład) jak w Stalowych magnoliach, impreza jak w Lejdis. Potrafią uczynić ze zwykłego dnia, z kilku godzin wspólne święto. Święto przyjaźni.
Każda jest inna. A spotykają się ze sobą. Mówią. Słuchają. Kochają. Jak w kręgu. Są dla siebie i dla innych. Uczą się siebie. Wychodzą mocniejsze. Mocniejsze o miłość przyjaciółek. O przekonanie, że nie są same. Że mają wsparcie. Że ich doświadczenia nie są czymś dziwnym. Że emocje – choć inne w swojej unikatowości – są rozpoznawane i rozumiane.
Każda jest inna, I piękna w swojej inności.